literature

Thor i Loki

Deviation Actions

MushiAkki's avatar
By
Published:
2.5K Views

Literature Text

Thor i Loki: 9 artefaktów

(odcinek pilotażowy x3)

Jeszcze kilka metrów i będzie w swoim pokoju, z dala od podejrzliwych spojrzeń, szeptów za plecami i całego zgiełku. Jeszcze dwa kroki, jeden. Skrzypnięcie klamki i upragniona cisza. Zatrzasnął drzwi i osunął się na podłogę. Szkoda, że tak łatwo nie można było uciec od tego przeklętego bólu. Oparł głowę o futrynę. Jego myśli były jak rozszalałe pszczoły, które chaotycznie przelatywały bez celu. Nie dość, że ciało odmówiło mu posłuszeństwa, to jeszcze zaczynała szwankować mu psychika. Nikt przy zdrowych zmysłach nie widzi swoich zmarłych rodziców, a na pewno z nimi nie rozmawia. "Może to jego podświadomość daje znaki, a może ma halucynacje ze zmęczenia?" Zamknął oczy, starając się wyciszyć, nie myśleć przez chwilę o niczym. Z otchłani swojej świadomości wyrwało go dudnienie w drzwi i odczuwalne przez nie wibracje na plecach.
- Loki! Loki! Otwórz! Musimy porozmawiać! - Dobiegł go głos z korytarza. Siedział przez moment bez żadnej reakcji.
- Loki, wiem że tam jesteś! Otwórz, proszę! - Dudnienie przerodziło się w przeraźliwe głuche odgłosy drewnianych desek, które dzielnie znosiły napór pięści. Loki odsunął się od drzwi aby uniknąć odczuwalnych wstrząsów i powoli wstał opierając się o ścianę. Sam nie był pewien czy chce widzieć się z Thorem. Po ostatniej kłótni nie wróżył nic dobrego dla kolejnej wymiany zdań.
- Bracie! Proszę! Nie odejdę dopóki... - nie zdążył dokończyć, gdy drzwi z lekkim skrzypnięciem uchyliły się. Pchnął je niepewnie. Myślał, że brat będzie gdzieś w pobliżu, ale jego nie było. Przestąpił próg pokoju i zamknął za sobą drzwi.
- Loki? - Jego pytanie rozbrzmiało po pustym pomieszczeniu. Na dworzu zaczęło się już ściemniać, więc w pokoju panował lekki półmrok. Thor minął łóżko. Zawsze idealnie zaścielone, teraz wyglądało jak pobojowisko. Jego wzrok z pomiętej kołdry przeszedł na powiewającą zasłonę, która rytmicznie falował za każdy podmuchem dochodzącym z otwartych drzwi balkonowych. Thor podążył w tamtym kierunku. Gdy wyszedł na balkon w półmroku, który powoli ogarniał miasto dostrzegł sylwetkę swojego brata. Loki stał oparty o kamienną balustradę, spoglądając w dal na rozświetlające się w zapadającym zmroku budynki. Migoczące światełka na tle szarego nieba, przypominały świetliki unoszące się w powietrzu. Bez słowa podszedł do wpatrującego się cały czas przed siebie brata. W jego spojrzeniu, z zasady wyrachowanym i chłodnym, dostrzegł przez moment tak dawno nie widziane emocje. Tęsknotę, smutek i cierpienie. Stanął obok niego i przerwał panującą woku nich ciszę.
- Bracie, ja...  - urwał, próbując dobrać odpowiednie słowa.
- Nie powinieneś być w Midgardzie? - odezwał się nagle, oschle, prostując się nieco z nad balustrady i spoglądając na Thora, znów zimnym wzrokiem. Thor również przybrał poważną minę.
- Byłem, lecz nie mogłem zostać tam i czekać aż... Nie mogę na to pozwolić. - Loki przyglądał się mu w milczeniu. Widać było, że Thor to bardzo przeżywa. Zawsze był taki porywczy i uczuciowy.
- Czyli kwestionujesz moje rozkazy, bracie - odrzekł spokojnie.
- Rozkazy?! Każesz mi patrzeć jak umierasz, nie pozwalasz mi nic z tym zrobić i sądzisz, że będę posłusznie się na to godził?! - Thor mimowolnie podniósł głos. Teraz nie miał już nic do stracenia, jeśli nie dziś, to może już nie mieć okazji, żeby przekonać Lokiego.
- Na razie ja jestem królem i masz mnie słuchać, czy ci się to podoba czy nie! - Loki również podniósł ton. - Nie każe ci patrzeć, każę ci wracać do Midgardu! - dodał mijając Thora i skierował się do pokoju. Buzujące w nim emocje, nie ułatwiały mu zachowania pozorów obojętności. Thor zastawił mu drogę.  
- Możesz mnie skazać za nieposłuszeństwo, ale najpierw daj sobie pomóc. - W niebieskiej głębi oczu Thora pojawiła się desperacja. Loki nigdy nie widział go w takim stanie, nawet po śmierci matki i ojca. Aż tak zależy mu na marnotrawnym bracie?
- Uparty głupcze. Mi nie można pomóc. - W jego głosie nie brzmiał gniew, jak we wcześniejszej rozmowie. Thorowi zdawało się, że to raczej zrezygnowanie połączone z irytacją. Loki odepchnął Thora i przekroczył próg balkonowych drzwi. Momentalnie poczuł konsekwencje swojego gwałtownego zachowania. Zachwiał się, ale odzyskał równowagę podtrzymując się kolumny od baldachimu. W uszach słyszał szum i Thora, który doskoczył do niego przestraszony reakcją brata.
- Loki, co ci jest?
- Wszystko w porządku - odpowiedział bardziej domyślając się wypowiedzi, która zagłuszana była przez dźwięki w jego uszach. Na twarzy Thora malował się lęk. Chwilę stali w milczeniu. Thor nie wiedział co robić, a Loki milcząco wpatrywał się w podłogę.
- Może wezwać medyków? - Thor przerwał chwilę konsternacji. Loki nadal nie opowiadał. - Loki? - Thor gotów był już biec po asgardzkich lekarzy, ale brat odezwał się, odrywając wzrok od parkietu.
- Nie trzeba, Thor. - Wolnym krokiem, jakby ważąc każdy ruch, podszedł do stolika stojącego pod ścianą i nalał sobie wody, z dzbanka, który na nim stał.
- Co chciałeś mi powiedzieć? - odrzekł, po opróżnieniu szklanki.
- Bracie, ja nie mogę tak bezczynnie patrzeć na to co się dzieję. Widzę jak cierpisz. Chcę Ci pomóc. - Thor zawiesił głos czekając na reakcję Lokiego. Ten podszedł do niego i patrząc mu prosto w oczy odparł:
- Jeśli chcesz mi pomóc, to choć raz mnie posłuchaj. Posłuchaj nie jak króla, ale jak brata. - Na twarzy Thora pojawił się grymas smutku.
- Wiesz, że prosisz mnie o zbyt wiele - odrzekł z żalem w głosie. Loki nie wyglądał na zaskoczonego. Może i nie byli biologicznymi braćmi, ale na pewno łączyła ich jakaś więź, której nie potrafił określić. - Pamiętasz, kiedyś jak byliśmy dziećmi. Chyba po wyprawie do lasu Farheim... O mały włos nie dopadłby nas te dzikie Grole. - Loki spoglądał na brata lekko zaskoczony. - Po powrocie coś Ci obiecałem... Że zawsze będę Cię chronił. Przypieczętowaliśmy to przysięgą krwi. Mama prawie dostała zawału jak nas zobaczyła. Brudni, podrapani…... - Na twarzy Thora pojawił się mały uśmiech, na wspomnienie o tamtych chwilach. Podniósł prawą rękę, spoglądając na wewnętrzną stronę dłoni. Teraz nie było tam śladu po nacięciu z dzieciństwa. Frigga od razu je wyleczyła. Loki spuścił wzrok w dół, dyskretnie zerkając na swoją dłoń. Pamiętał. Wszystko dobrze pamiętał. Wzrok Thora przeniósł się znów na brata.
- Pamiętasz? - spytał, pragnąc usłyszeć twierdzącą odpowiedź. Loki spoglądał w przestrzeń za Thorem. Zacisnął wargi, jakby starając się powstrzymać od dalszej rozmowy. Thor złapał go za kark, zmuszając tym samym, aby na niego spojrzał. Zmęczone, zielone oczy wpatrywały się teraz w Boga Piorunów. Loki czuł drżącą dłoń brata na szyi.
- Ja też Ci wtedy coś obiecałem. - Uścisk Thora lekko się nasilił. - Zawsze będziesz mógł na mnie liczyć. - Wypowiadając te słowa uśmiechnął się słabo.
- Niestety Thor, to było dawno i już nie wróci. Nie jesteśmy tymi samymi, beztroskimi dziećmi. Nic już nie jest tak jak kiedyś - dodał z żalem.
- Ja wiem, że nie będzie jak dawniej. Wiem, że wiele razy nie dotrzymałem obietnicy, ale tym razem cię nie zostawię. - Niebieskie oczy zalśniły i po policzku Thora spłynęła samotna łza. Loki mimowolnie rozchylił usta, na jego twarzy malowało się zdziwienie. Jego potężny, niezwyciężony brat płakał. Były chwilę, że unosił się, denerwował, krzyczał na niego, ale nigdy nie zapłakał. Bardziej spodziewałby się użycia siły, wpadnięcia w furię, niż tego na co obecnie patrzył. W jego głowie rozbrzmiał ciepły, znajomy głos: "Daj sobie pomóc, synku. Zaufaj. Zaufaj Thorowi." Przypomniał sobie scenę z dzisiejszego południa, wizję rodziców, której nie potrafił wytłumaczyć. Była tak realistyczna i zarazem niedorzeczna. Otrząsnął się w myślach i z powrotem wrócił świadomością do swojego pokoju. Przed nim nadal stał Thor, wpatrujący się w niego błyszczącymi oczami. Poczuł, że coś wilgotnego spływa mu po policzku, a oczy zasnuwają się szklistą mgłą. Nie potrafił powstrzymać swojej reakcji. Nie panował nad tym. Od bardzo dawna nie uległ tak spontanicznemu zachowaniu. Dlaczego? Co się z nim dzieje? Ostatnio ciężko mu było zapanować nad emocjami. Podejrzewał, że jest to wina niestabilnej mocy artefaktów, która nie ustanie krążyła w nim jak rozszalała. A może jednak to coś więcej niż nieokiełznana magia? Zacisnął mocno pięści i zamknął oczy. Kolejne kropelki spłynęły po jego twarzy. Thor był równie, a może jeszcze bardziej zaskoczony zachowaniem brata. W najśmielszych snach nie wyobraził by sobie takiej sceny. Przez moment przemknęła mu przez głowę pewna myśl. "A jeśli to kolejna sztuczka, następne kłamstwo? Może i Loki jest świetnym aktorem, ale czy naprawdę mógłby teraz udawać? Nie, nie teraz..." Thor pragnąłby tym razem, to była prawda. Znów stał przed nim jego mały, młodszy braciszek. Jednym, silnym ruchem przeciągnął go do siebie, mocno przytulając. Loki nie stawiał oporu, bezwładnie opadł w ramiona Thora. Wciąż zamknięte oczy, nie pozwoliły mu dostrzec ogromnej ulgi jaka malowała się na twarzy jego brata. Czuł bijące od niego ciepło i lekko przyśpieszony oddech. Nic nie było jak kiedyś. On sam zmienił się diametralnie, ale jak bardzo by nie próbował nie był wstanie przełamać się na taki gest, aż do teraz. Thor trzymał go mocno, jakby bojąc się, że może rozpłynąć się w powietrzu. Nagle poczuł na plecach, ledwo wyczuwalny przez ubranie dotyk. Smukłe palce Lokiego niepewnie zacisnęły się na czerwonym materiale. Na chwilę czas się dla nich zatrzymał. Tak wiele musieli przejść, żeby dojść do tego momentu, który ciągle wydawał się obydwu nierealnym snem, z którego zaraz się obudzą. Loki otworzył oczy i uśmiechnął się tak jak tylko potrafił najszczerzej. Przesunął ręce na barki Thora i odsunął się od niego. Thor zwolnił uścisk,  patrząc niepewnie na brata.
- No, dość tych czułości, braciszku - powiedział uśmiechając się radośnie. W środku wszystko w nim wrzało. Czuł się jakby miał zaraz eksplodować, mimo to wysilił się na najmilszy uśmiech jaki był wstanie zrobić. Thor uśmiechnął się szczerze. - Powinieneś już iść - dodał, otwierając drzwi. Thor jeszcze lekko wstrząśnięty ostatnimi wydarzeniami, uniósł brwi w wyrazie niezrozumienia. „Nie może teraz wyjść. To jest jego szansa na uratowanie Lokiego i Asgardu.” Po odzyskaniu trzeźwości umysłu, zaczął szybko swoją wypowiedź.
- Bracie mam plan. Jest nadzieja, że uda się opanować tą energię i nikomu nie stanie się krzywda.  
- Plan? - powtórzył Loki, spoglądając na niego pobłażliwie.
- Tak! Gdy byłem w Midgardzie, zastanawiałem się jak to wszystko naprawić. Skoro nikt u nas nie jest w stanie Cię wyleczyć, to może uda się to Avengersom - wyrzucił z siebie potok słów. Loki przymknął otwarte drzwi i spojrzał się z niedowierzaniem na Thora.
- Avengersom? - spytał kpiąco.
- Rozmawiałem ze Starkiem, Tarcza badała moc Tesseraktu i powiedział, że istnieje możliwość przystosowania sprzętu, tak aby dało się zbadać tą moc i spróbować ją wydobyć. - Loki zmarszczył brwi, słuchając wypowiedzi Thora. Gdy ten skończył, Bóg Kłamstw wybuchnął śmiechem, opadając na fotel, stojący obok małego stolika. Thor przybrał obrażoną minę.
- Loki, to nie jest śmieszne! - odparł wzburzony, opierając się o oparcie fotela. Gdyby nie przeszywający ból w klatce piersiowej, Loki śmiałby się nadal. Odchrząknął, próbując zachować niewzruszoną minę. Thor pochylał się nad nim, przewiercając gniewnym spojrzeniem. Loki oparł się wygodnie i z pogardliwym uśmieszkiem, kontynuował denerwowanie brata.
- Proszę, Thor. Najpotężniejsi magowie i najwybitniejsi medycy nie potrafili nic na to poradzić, a ty sądzisz, że ta twoja grupka dziwolągów jest w stanie coś zrobić? - Thor wyprostował się i skrzyżował ręce na piersi.
- Tak właśnie myślę - odparł, starając się nie zwracać uwagi na zaczepki brata.
- No cóż. Myślenie nigdy nie było twoją najmocniejszą stroną - odparł z chytrym uśmieszkiem.
Thor zrobił jedną ze swoich wkurzonych min i mocno wciągnął powietrze, które następnie wypuścił nosem. Przypominał trochę rozjuszonego byka na rodeo. Loki ledwo powstrzymywał się, żeby znowu się nie roześmiać.
- Cieszę się, że mimo wszystko poczucie humoru Cię nie opuszcza - odrzekł Thor. Loki uśmiechnął się szelmowsko i dodał:
- Wyrabiasz się braciszku. Widać te pobyty w Midgardzie Ci służą. - Thor kiepsko ukrywał swoje emocje, zresztą Loki potrafił przejrzeć go na wylot. Nie był strasznie zdenerwowany, ale podirytowanie zachowaniem brata było dobrze widoczne.
Daruj sobie te docinki. To poważna sytuacja.
Bezpieczeństwo Asgardu i moje życie, to istotne sprawy? – odparł, udając zdziwienie. Thor wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się. Wbił wzrok w podłogę.
To może być ostatnia szansa. Nie chcę Cię stracić – odrzekł cicho, cały czas wpatrując się w drewniane deski. Z twarzy Lokiego zniknął zawadiacki uśmiech. Zapanowała cisza. Przerwało ją teatralne westchnięcie bruneta.
- Powiedzmy, że rozważę tą propozycję - rzucił od niechcenia, widząc że Thor nie jest w nastroju do żartów. Sam też nie chciał wywoływać następnej kłótni, szczególnie że przed momentem trwali w braterskim uścisku. Thor momentalnie zmienił wyraz twarzy z przybitego na zaskoczony.
- Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem w głosie.
- Wątpię by Ci Midgardczycy dali sobie radę, ale z drugiej strony mogę spróbować. Gorzej być chyba nie może – odrzekł, z lekkim westchnięciem. Thorowi zaświeciły się oczy, a na jego twarzy zagościł wielki uśmiech.
Nie traćmy, więc czasu. Do Midgardu! – powiedział uradowany i ruszył do drzwi. Loki podniósł się z fotela.
Thor, nie mogę teraz iść. Najpierw muszę powiadomić o tym Radę. Zresztą Asgard nie może zostać bez opieki – stwierdził, patrząc wymownie na brata. Blondyn przystanął i obdarzył go zawiedzionym spojrzeniem.
Ale nie ma czasu do stracenia. Powinniśmy ruszać natychmiast.
Ja powinienem. Asgard dopiero ochłonął po ostatnich wydarzeniach i ktoś musi przejąć moje obowiązki – odparł, wskazując Thora ręką. – Do czasu, aż wrócę – dodał. Thor przyglądając się Lokiemu, mimowolnie pokręcił głową w wyrazie swojej dezaprobaty dla jego pomysłu.
Ja? Nie. Nie mogę tu zostać – stwierdził bez chwili zastanowienia. Spojrzenie Lokiego wyrażało znudzenie.
Z tobą to tak zawsze. Najpierw nie chcesz do Midgardu, teraz nie chcesz zostać w Asgardzie. Zdecyduj się wreszcie – odparł, gestykulując.
- Przecież wiesz czego chcę. Obiecałem, że Cię nie zostawię i dotrzymam słowa – stanowczo odrzekł Thor.
Thor, ja nie jestem dzieckiem, które wymaga opieki. Sam potrafię o siebie zadbać. - Bóg piorunów przybrał błagalne spojrzenie.
Nie zbrzydła Ci ta samodzielność? Czasem warto przyjąć oferowaną pomoc. - Loki nic nie odpowiedział, spoglądając na niego poważnym wzrokiem. - Rada sobie poradzi, a Asgardowi nic nie grozi. Teraz liczy się tylko twoje zdrowie – kontynuował Thor.
Nie ważne co powiem i tak mnie nie posłuchasz, prawda? – odparł i nie czekając na oczywistą odpowiedź brata dodał: - Nigdy mnie nie słuchałeś.
Nieprawda. Zresztą ty też jesteś uparty i robisz co chcesz – odpowiedział w obronie. Loki uśmiechnął się lekko.
- Widać to u nas rodzinne – odparł. – A ja zawsze robię to co chce, Thor – dodał wzruszając ramionami, po czym zbliżył się do drzwi.
No to chodź do tej Rady. - Machnął ręką na brata. Ten nie czekając ani chwili, był już na korytarzu.
Dodałam ten fragment tak trochę na próbę. Oczywiście jak to w moim przypadku bywa zaczęłam coś od środka, a nie od początku jak normalni ludzie XD. Jeśli się spodoba to może dorobię początkowe rozdziały. Pomysł jest tylko trzeba go ziścić x3.
Mam nadzieję, że nie popełniłam żadnych błędów. Jeśli tak, to proszę pisać wtedy poprawię ^^.
Komentarze mile widziane ;D. Będę wiedzieć czy jest sens pisać dalej.

Sorry, but I didn't translated this. Maybe someday as I have more time. If you want you can use this translator but I warn that sometimes come out of stupidity. - translate.google.pl/#en/pl/
Thor and Loki (c) Marvel
© 2014 - 2024 MushiAkki
Comments26
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Marilynbeau's avatar
To jest świetne <3 Jak to przeczytałam to nie chciało mi się wierzyć, że nie ma ciągu dalszego D: Ty to się znasz na torturach - pisz dalej proszę <3 I to koniecznie :D Czytanie tego to ogromna przyjemność <3