literature

Sherlock: The Haunted Hotel (part 18)

Deviation Actions

MushiAkki's avatar
By
Published:
614 Views

Literature Text

John zszedł na dół i poszukał drzwi prowadzących do piwnicy. Ostrożnie pokonał strome stopnie. Piwnica jest chyba najmniej przyjemną częścią każdego domu, więc i ta nie odbiegała od ogólnego standardu. Zimne, szare mury. Gdzieniegdzie zwisające pajęczyny, stojące zakurzone skrzynki i pudła różnej wielkości. Jakieś stare deski, o które mało co się nie przewrócił. Odetchnął z ulgą, kiedy ujrzał, w bladym świetle, skrzynkę z bezpiecznikami. Próbował wszystkich kombinacji i włączników, ale żarówka nawet nie zamigotała. Po chwili, dał za wygraną, dochodząc do wniosku, że problem musi być gdzieś indziej. Ruszył, więc na górę, ciesząc się, że za moment opuści ponurą piwnicę. Miał już skierować się na piętro, kiedy usłyszał dziwne dźwięki dochodzące z lewego skrzydła budynku. Przełknął ślinę i po krótkim namyśle, ruszył w tamtym kierunku. Melodia stawała się coraz wyraźniejsza, przebijając się przez dudniące odgłosy burzy. Wychylił się powoli zza rogu i przejechał snopem światła po zamkniętych drzwiach pokoi. Na korytarzu nikogo nie było. „W sumie to i lepiej” - pomyślał. W tej samej chwili rozległo się przeciągłe skrzypnięcie, a widok otwierających się drzwi, podniósł mu ciśnienie. Z wnętrza pokoju wydobywać zaczęła się wyraźnie jakaś melodia. Otworzył drzwi na oścież i szybkim ruchem omiótł pokój światłem latarki. Pomieszczenie było puste, ale na stoliczku, pod oknem stała otwarta pozytywka, z której rozchodziły się dźwięki starej melodii. Podszedł bliżej, przyglądając się pięknie zdobionemu przedmiotowi. W środku, na atłasowej wyściółce leżał mały pukielek jasnych włosów, przewiązany błękitną wstążeczką. Watson stał przez chwilę, jak zahipnotyzowany. Na szczęście otrząsnął się, kiedy melodia zaczęła zwalniać tempo, aż w końcu pozytywka zamilkła. Dookoła zaległa przytłaczająca cisza,przerywana pomrukami szalejącej na zewnątrz burzy. John wpatrywał się jeszcze przez chwilę w pozytywkę, po czym postanowił jak najszybciej poszukać Holmesa, przyznając w duchu, że woli samemu nie zwiedzać następnych pomieszczeń. Szybkim krokiem opuścił pokój i skierował się do holu.

- Niech to szlag jasny trafi - bąknął, gdy latarka zamigotała, a następnie zgasła. Popukał w obudowę, aby zaskoczyła. Niestety, bez reakcji. Drugą ręką oparł się o ścianę i powoli ruszył korytarzem, kierując się do wejścia wychodzącego na hol. Podniósł głowę i podskoczył, o mały włos nie wpadając na postać, która wyrosła przed nim jak cień. Johnowi serce podeszło, aż do gardła. Bez zastanowienia, zamachnął się zepsutą latarką, w reakcji obronnej. Zanim jednak latarka osiągnęła cel, przed Johnem pojawiła się rozświetlona od dołu, przerażająco blada w świetle latarki twarz Sherlocka.

- To ja, John - odezwał się, powstrzymując w ostatniej chwili zawieszoną rękę z latarką przed swoją głową.

- Sherlock? Powaliło cię! Prawie dostałem zawału. To nie czas na durne żarty - oburzył się blondyn, rozcierając miejsce wokół serca. Holmes miał wyraźną ochotę skomentować zachowanie przyjaciela, ale powstrzymał się i zmienił temat.

- Jak sądzę, misja naprawy korków się nie powiodła.

John nie odezwał się obrzucając go groźnym spojrzeniem.

- Myślę, że ten huk to było spadające na trakcje drzewo, co wyjaśniłoby utratę prądu - stwierdził, gdy weszli do holu.

- A jak tam twoja misja? - spytał doktor zgryźliwym tonem.

- Niczego ani nikogo nie znalazłem - odpowiedział, ignorując ton głosu Watsona. - Hotel powinien mieć dodatkowe zasilanie. Widziałeś w piwnicy jakiś agregat? - dodał, wracając do poprzedniego tematu.

- Byłem zajęty szukaniem małej skrzynki na ścianie i nie wywaleniem się o leżące na podłodze rupiecie, więc nie. Nie widziałem.

Sherlock westchnął z politowaniem i ruszył do piwnicy. Watson popędził za nim, żeby nie zostać samemu w ciemnym holu.

- Ostrożnie na schodach. Są strasznie strome - mruknął John, gdy stanęli przed wejściem, przypominającym czarną otchłań. Krok po kroku pokonali kamienne schody. Nie obeszło się bez małych zachwiań, ale ściana i ramie Holmesa uratowały sytuację. Na dole, kilka minut zajęło im krążenie po rozległej powierzchni, ale w końcu Sherlock dostrzegł pod starą płachtą obiecująco wyglądające urządzenie. Ściągnął materiał, a chmura kurzu wzbiła się w powietrze. Odkaszlnął nim się odezwał.

- Poświeć - zakomenderował, wręczając Watsonowi latarkę. Sprawdził podłączenia i wcisnął widniejące na panelu guziki. Coś zaburczało, zaklekotało, a po chwili piwnicę wypełnił dźwięk buczącego agregatu.
John podszedł do włącznika i zapalił światło. Kiedy żarówki zwisające punktowo z sufitu, zaczęły nabierać jasności, w odległym kącie pomieszczenia zarysowała się niewyraźna sylwetka. Trwało to ułamek sekundy i Sherlock nie mógł zidentyfikować postaci. Uznał, że to skutek dostosowywania wzroku do zmiany natężenia oświetlenia i nie mówiąc nic Johnowi skierował się do wyjścia.    

Stanęli przed drzwiami do pokoju Johna.

- Na dziś mam dość. Dobranoc - rzucił i zamknął drzwi przed nosem Sherlocka. Chrobot przekręcanego zamka potwierdził, że Watson mówił serio i nie życzy sobie niezapowiedzianych wizyt. Detektyw zmarszczył brwi, ale zawinął się na pięcie do swojego pokoju.
Miał już nacisnąć klamkę, kiedy jego uwagę przykuło migające światło, w drugim końcu korytarza. Przerobione na elektryczne, świeczniki pogrążyły się w mroku. Z początku nie zainteresowało to Sherlocka, który uznał, że pewnie wypaliły się żarówki, ale gdy kolejne dwa świeczniki przestały działać, zdjął rękę z klamki. Chwilę wpatrywał się w ciemny korytarz, w końcu postanowił podejść i sprawdzić żarówki. Dotarłszy na miejsce, poczuł dziwny chłód. Jakby ktoś otworzył okno, co było niedorzecznym odczuciem w długim, pozbawionym okien korytarzu. Powiew zimnego powietrza odczuwalny był silniej w kierunku schodów, więc Holmes zbliżył się do barierki, spoglądając w dół, na środek holu.

- John? Myślałem, że poszedłeś już spać? - zdziwił się, gdy poczuł dotyk na plecach. Odpowiedziała mu jednak kompletna cisza. Odwrócił się i jego oczom ukazała się blada postać z twarzą wykrzywioną w niemym krzyku. O mały włos, nie wypadł przez to za barierkę, łapiąc się mocno za drewniane szczeble, w czasie gdy duch przemknął obok. Wszystko działo się tak szybko, że zanim doszło do niego co przed momentem zobaczył, zjawy już nie było. Umysł Sherlocka szybko skatalogował fakty i próbował znaleźć logiczne wytłumaczenie.
"Efekty specjalne? Hologram, mający przestraszyć zatrzymujących się w hotelu turystów?... Dość niebezpieczne dla gości mających słabe serca."


John wyszedł z łazienki, przebrany w piżamie i gotowy do snu, ale zamiast do łóżka podszedł do drzwi. Stukania i pukania dochodzącego z korytarza, nie dało się nie usłyszeć i zignorować.
„Co znowu, do cholery?” - pomyślał, otwierając drzwi i wyglądając na zewnątrz. Obraz jaki się mu ukazał wywołał zdziwienie, które natychmiast ustąpiło miejsca zdenerwowaniu.

- Sherlock! Co ty robisz?! - Ton głosu Watsona nie wróżył nic dobrego dla detektywa. Ten zerknął w jego kierunku, ale bez oznak zbytniego przejęcia.
John szybkim krokiem przemierzył korytarz i zatrzymał się nad Sherlockiem, klęczącym przy ścianie. Przebiegł wzrokiem wkoło i westchnął z irytacją. - Możesz mi powiedzieć, co tutaj wyprawiasz? - powtórzył pytanie, wskazując ręką dziurę w ścianie.

- Muszę coś sprawdzić - mruknął w odpowiedzi, biorąc jeden z leżących na podłodze młotków.

- Demolując korytarz?

- To nic takiego. Idź spać.

- Nic takiego? Dziura w ścianie na pół korytarza, to nic takiego?

Holmes zmienił młotek na większy i bezceremonialnie odgiął kolejną deskę, podważając ją ostro zakończoną stroną narzędzia.

- Na litość boską! Odłóż to natychmiast! - John wyrwał mu młotek z ręki i cisnął o ziemię. - Obiecałem Smithowi, że oddamy hotel w nienaruszonym stanie. Jak niby mu to wytłumaczę, a on właścicielowi?... Nie możemy robić mu problemów.

Holmes zmierzył doktora chłodnym, analitycznym spojrzeniem.

- Spokojnie, John. Przybiję je z powrotem.

Watson przetarł dłonią twarz i pokręcił głową.

- Zostaw to, proszę - westchnął, przyglądając się rozmiarowi zniszczeń.

- John, muszę... - Stanowcze spojrzenie doktora było wystarczająco wyraźnym sygnałem ostrzegawczym. Holmes zrobił minę w stylu pięciolatka, któremu zabrano zabawkę, ale wziął jedną z desek walających się po podłodze i zaczął przybijać ją, aby zakryć dziurę. Robił to z tak demonstracyjną niechęcią, że Watson nie zastanawiał się ani chwili czy powinien zabrać mu narzędzia, niebezpieczne w jego rękach dla stanu wizualnego hotelu.

- Przestań, bo z tych desek nic nie zostanie. Później sam to zrobię.

Detektyw ostentacyjnie odłożył wszystko i skierował się do swojego pokoju.
„Jak dziecko” - przemknęło mu przez myśl, gdy Holmes mijając go, spojrzał na niego z wyrzutem. Watson popatrzył na efekt eksperymentalnych poczynań Sherlocka, zastanawiając się jak je zatuszować. „No, mam nadzieję, że nie będą robić inspekcji” - zaśmiał się w duchu. Widać, nie mógł długo gniewać się na Holmesa. W końcu, taki był genialny detektyw-konsultant. Irytujący i ekscentryczny, ale wyjątkowy. „Tak, wyjątkowy to dobre określenie” - pomyślał. Szczerze, nigdy nie sądził, że jego życie stanie się tak zakręcone, ale teraz nie wyobrażał sobie innego.
Postanowił sprawdzić czy detektyw nie zaczął rozmontowywać jakiejś innej części hotelu.

- Sherlock? - Wysunął się zza uchylonych drzwi. Brunet leżał na łóżku, plecami do wejścia. John wszedł dalej do pokoju. - Sherlock, wiem, że nie śpisz.

Ten konsekwentnie się nie poruszał. Watson podszedł do łóżka i usiadł na brzegu.

- Wiem, że to pewnie było coś ważnego, ale nie możesz tu niczego demolować. Nawet dla celów naukowych. Nie chce żebyśmy mieli kłopoty. Ani Smith. - Holmes dalej go ignorował. - Ten Ramshing wygląda na takiego, który pozwałby nas za małą rysę, a co dopiero za wielką dziurę w ścianie - dodał z rozbawieniem. Sherlock poruszyły się odrobinę, po czym odwrócił do Johna.

- Nie dało się tego nie zauważyć - odezwał się wreszcie. Tym razem jego wzrok nie zabijał, więc John odetchnął w duchu, że foch trwał tak krótko.

- Jak tam głowa? - spytał, przyglądając się plastrowi, przysłoniętemu przez rozczochrane loki.

- Dobrze. Nie ma się czym przejmować.

- To ja mam dyplom z medycyny, więc pozwól, że sam ocenię - stwierdził z zawadiackim uśmiechem. Rozcięcie nie było głębokie, więc szybko zaczęło się goić.
- Trochę opuchnięte - dodał, delikatnie dotykając okolicy rany. Sherlock mruknął twierdząco. Nowy plaster wylądował na miejscu.
- No, teraz czas spać - oznajmił wojskowym tonem.

- Tak jest, doktorze Watson! - Sherlock wyraźnie w lepszym humorze, zasalutował przedrzeźniając wojskowy sposób wypowiedzi.

- Dobranoc - odparł z uśmiechem, wstając z łóżka.

- Branoc - mruknął w poduszkę.

Następny dzień zapowiadał się ciekawie, więc należało choć trochę wypocząć.
No i udało się dodać nową część w planowanym terminie. ^^

Dziękuję wszystkim czytelnikom za wytrwałość  i wszelkie przejawy aktywności. :heart:
Jakby ktoś zauważył jakieś błędy, to proszę pisać.

W tym rozdziale - Niemy krzyk (i trochę fluffu na koniec x3)

Komentujcie śmiało! ^^

Miłego czytania!

Część 1: Sherlock: The Haunted Hotel (part 1)
Część
17: mushiakki.deviantart.com/art/S…
Część 18: Czytasz ^^
Część 19: mushiakki.deviantart.com/art/S…

English version:
Part 1: Sherlock: The Haunted Hotel (part 1 version Eng)

If you want to translate this yourself you can use this translator: translate.google.pl/?sl=p (Razz)l&tl=…

Sherlock Holmes and John Watson (c) Sir Arthur Conan Doyle, BBC
© 2015 - 2024 MushiAkki
Comments6
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Mojaxe's avatar
Sherlock tak łatwo zaciągnięty do pokoju jak niegrzeczny pięciolatek? Coś mi tu nie pasuje:D
I ten duch. Dobrze, że zawału biedak nie dostał:D